piątek, 21 sierpnia 2015

∞ 7 rozdział ∞

Szłam powoli na plażę. Tutaj jest tak pięknie. Ten piasek między palcami, szum fal, słońce. Ciekawe czy za rok też będę tu stać. Wtedy już dziecko przyjdzie na świat i wątpię, że pojedzie z nami na wakacje. Zobaczę jak to będzie. Pora wyjechać i zmierzyć się z rzeczywistością. Rodzice zostali w pokoju, chyba nie mają już ochoty spacerować. Nagle stwierdziłam, że mam ochotę na lody. Poszłam więc na drewniany pomost w kierunku budki z lodami. Grzebałam w torebce próbując znaleźć portfel. W  pewnym momencie wpadłam na kogoś. Zakłopotana już miałam wymamrotać krótkie przepraszam i odejść, ale gdy uniosłam głowę stanęłam jak wryta. To był on, dokładnie ten sam chłopak, który zaledwie kilkanaście dni wcześniej kopnął piłkę pod moje nogi. Co on tu robi? Jak długo tu jest? Jak to możliwe, że wpadłam akurat na niego? Chyba zrobiłam się w tym momencie lekko czerwona. Wyprostowałam się powoli.
- Przepraszam, szukałam czegoś w torebce i nie zauważyłam Cię - zaczęłam niepewnie.
- W porządku, to ja przepraszam. Lacey, tak? Kojarzę Cię. Mieszkasz w tym samym mieście co ja, ostatnio chyba moja piłka wylądowała pod Twoimi nogami - odpowiedział.
- Tak, jestem Lacey, a ty? - właśnie zdałam sobie sprawę, że nawet nie wiem jak on ma na imię.
- Christian. Mieszkam dwie ulice dalej - rzucił z lekkim uśmiechem na ustach.
- Ładne imię - nie powiedziałam tego tylko z grzeczności, naprawdę mi się podobało - do której szkoły chodzisz?
- Od nowego roku szkolnego do Twojej, będziemy w tej samej klasie - uśmiechnął się szerzej. Miał krótkie, brązowe, lekko kręcone włosy i zniewalający uśmiech. Był szczupły, średniego wzrostu, bardzo przystojny. Podobał mi się.
- Och, to super! - odpowiedziałam.
To takie niesamowite. Myślałam, że pewnie nigdy go nie poznam, ba, że nawet go już nie zobaczę, a tu proszę. Spadł mi po prostu jak z nieba.
- Ty też przyjeżdżasz tutaj na wakacje z rodzinką? - zapytał.
- Tak, co rok, uwielbiam to miejsce - bez wahania odpowiedziałam.
- Ja za to nienawidzę - rzucił.
Przyznam, że to mnie zaskoczyło.
- Dlaczego? - spytałam zaciekawiona.
- To skomplikowane - niepewnie powiedział - Może przejdziesz się ze mną na spacer? Przydałoby się mieć kogoś, kogo mogę się trzymać we wrześniu.
- Chętnie - ledwo powstrzymałam się przed piśnięciem z radości.
Poznałam go. Będziemy razem w klasie. On jest właśnie tu i teraz, zaprosił mnie na spacer. Cieszyłam się jak głupia. Szliśmy z powrotem w kierunku plaży, kompletnie przeszła mi ochota na lody, wręcz o nich zapomniałam. Przez chwilę podążaliśmy w kompletnym milczeniu.
- Jak długo tu jesteś? - w końcu odważyłam się przerwać tą dość niezręczną ciszę.
- Od wczoraj, a ty? - odpowiedział.
- Dzisiaj dwunasty dzień, wyjeżdżam za jakieś 3 godziny - wyjaśniłam. Teraz żałowałam tego jeszcze bardziej. Gdybym mogła jeszcze zostać pewnie spędzilibyśmy razem więcej czasu. Cholera.
- Szkoda, utknę tutaj kompletnie sam z moją ukochaną rodzinką - mówił - nie dogadujemy się najlepiej - urwał.
W jego głosie słychać było smutek, ból, może rozpacz. Zaintrygowało mnie to.
- Wszystko w porządku? - zapytałam o wiele bardziej troskliwie niż zamierzałam.
- Niezbyt, ale nie przejmuj się - rzucił krótko.
Nie chciałam o nic więcej pytać, bo bałam się, że go zdenerwuję i więcej się do mnie nie odezwie, a więc zostawiłam ten temat. Spacerowaliśmy w milczeniu przez kolejne minuty.
- Czym się interesujesz? - tym razem to on przerwał krępującą ciszę.
- Lubię czytać książki, czasem piszę opowiadania, nic ciekawego - odpowiedziałam.
- Większość dziewczyn w tym wieku interesuje się modą, ubraniami, fryzurami i innymi tymi bzdurami, wszystkie są takie do siebie podobne, ale ty jesteś inna i to mi się podoba - uśmiechnął się lekko - masz w sobie coś intrygującego, Lacey, ale za cholerę nie wiem co - zakończył.
To miłe, a nawet bardzo. Poczułam się bardzo dobrze.
- Dziękuję, ty za to jesteś bardzo miły - dodałam.
Czas minął tak szybko, że kiedy spojrzałam na zegarek z przykrością stwierdziłam, że muszę już iść się pakować.
- Wiesz, niestety muszę już iść, czas jechać do domu - oznajmiłam.
- W porządku, trzymaj się, do zobaczenia w szkole - odpowiedział, a potem po prostu mnie przytulił. Byłam wniebowzięta. To była jednak tylko krótka chwila, a zaraz potem wróciłam z powrotem do hotelu. Weszłam do pokoju z lekkim uśmiechem na twarzy, w milczeniu zaczęłam wyjmować z szafek swoje rzeczy i pakować z powrotem do toreb i walizek. Rodzice dziwnie spoglądali to na siebie, to na mnie.
- Wszystko ok? - po chwili zapytała mama.
- Oczywiście - odpowiedziałam.
- Kiedy wrócimy i rozpakujemy się trzeba koniecznie jechać na zakupy, nie zostawiliśmy praktycznie niczego w lodówce - stwierdził tata.
- Zawsze myślisz tylko o jedzeniu - powiedziała mama i przewróciła oczami.
- Jedzenie to bardzo przyjemna czynność - oznajmił tata, a potem wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
Kiedy byliśmy wszyscy spanikowani, a mama przeglądała jeszcze raz cały pokój, aby sprawdzić, czy nikt niczego nie zapomniał ja już pomagałam tacie zanosić walizki do bagażnika samochodu. Kiedy wszystko było już ułożone, a pokój ostatecznie przejrzany i zamknięty, poszłam z rodzicami oddać klucze. Weszliśmy do malutkiego pomieszczenia, za biurkiem siedziała drobna blondynka w białej bluzce i brązowej spódnicy do kolan.
- Dzień dobry, tutaj zostawiamy klucze do pokoju - powiedział tata.
- Dziękuję, mam nadzieję, że pobyt u nas był dla państwa udany - odpowiedziała bardzo poważnym głosem, ale i z lekkim uśmiechem blondynka.
- Był bardzo udany i na pewno jeszcze tutaj wrócimy. Do widzenia! - powiedziała mama.
- Do widzenia - odpowiedziała blondynka, a potem wyszliśmy.
Wsiedliśmy do samochodu. Zapięłam pas, wyjęłam z torebki telefon, włożyłam słuchawki do uszu i przyglądałam się temu miejscu. Tutaj jest naprawdę wspaniale. Chwilę później ruszyliśmy.
- To był wspaniały wyjazd - stwierdziła mama.
- Zgadzam się - odpowiedziałam.
- Ja też - dodał tata.
Włączyłam muzykę i patrzyłam na monotonny obraz drzew za oknem. Nie wiem nawet kiedy, ale zasnęłam. Obudziłam się kilka godzin później, gdy tata zatrzymał samochód przed naszym domem. Wróciliśmy z powrotem.

niedziela, 16 sierpnia 2015

∞ 6 rozdział ∞

Rano obudziłam się w dość dobrym humorze, wyspana. Powoli usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Zobaczyłam, że nadal jestem we wczorajszych ubraniach. Zasnęłam zanim zdążyłam się wykąpać. Rodzice gdzieś wyszli, byłam sama. Wstałam, wyjęłam z torby świeże ubrania i ruszyłam do łazienki. Nalałam wody do wanny i usiadłam. Dookoła mnie było pełno piany, woda była gorąca. Odprężyłam się. Wczoraj było naprawdę świetnie. Rzadko kiedy nastolatka w moim wieku tak dobrze dogaduje się z rodzicami i chętnie spędza z nimi czas. Mnie się to bardzo podobało. Zostało nam jeszcze kilka dni wyjazdu. Potem będę musiała wrócić do domu, przetrwać resztę wakacji i na nowo zmierzyć się z rzeczywistością. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu w kieszeni spodni. Ostrożnie wytarłam rękę w ręcznik i sięgnęłam po telefon. Dostałam smsa. To była Roxana.
- Tofik nie żyje. Jest mi smutno i płaczę. Przepraszam, że psuję Ci wyjazd, ale jest mi tak cholernie przykro. Poza tym miałaś do mnie zadzwonić - napisała.
O cholera, zapomniałam. Miałam zadzwonić do Roxany.
- Przepraszam, że nie zadzwoniłam, byłam strasznie zajęta. Przykro mi z powodu Tofika. Pamiętaj jednak, że on już nie cierpi i jest mu lepiej - odpisałam.
- Tak, wiem, ale jest mi bardzo smutno. No i rozumiem, że byłaś zajęta. Ja i moje problemy to nic takiego - odpowiedziała.
- Przestań, martwię się o Ciebie i przejmuję Twoimi problemami tak samo jak ty. Wiesz, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką i zależy mi na Tobie. Zadzwonię za kilka godzin, dobrze? - ciągnęłam dalej.
- Tak, tak, pewnie, wiem o tym. Zadzwoń, o ile chcesz - dodała.
- Zadzwonię. Trzymaj się - wysłałam ostatnią wiadomość, a potem odłożyłam telefon. Wyszłam z wanny, wytarłam się, ubrałam i uczesałam. Miałam na sobie krótkie granatowe spodenki i czerwoną koszulkę. W uszach błyszczały mi kolczyki, które wyglądały jak małe diamenciki. Na szyi miałam srebrną muszelkę, którą kupiłam na jakimś stoisku z pamiątkami rok temu. Włosy luźno opadały mi na ramiona. Kiedy znów byłam w pokoju rodzice już wrócili.
- Obudziłaś się - zaczęła mama.
- Owszem, już jakiś czas temu. Kąpałam się. Wczoraj zasnęłam i nie zdążyłam tego zrobić - powiedziałam.
- Wiem - mówiła mama - zostało nam jeszcze 9 dni pobytu.
- Czas leci zdecydowanie za szybko - odpowiedziałam.
- Za kilka minut wychodzimy na plażę, tata poszedł do pobliskiego sklepu po coś do picia. Będziesz gotowa do tego czasu? - zapytała mama.
- Oczywiście - rzekłam natychmiast. Mama poszła do łazienki, a ja usiadłam na fotelu. Nudziłam się, więc włączyłam jakąś grę w telefonie. Po paru minutach drzwi pokoju otworzyły się i stanął w nich tata. W rękach miał dwie butelki coca coli i wodę mineralną.
- Cześć tato - rzuciłam.
- Och, hej Lacey - odpowiedział - pomożesz? Ta butelka zaraz wypadnie mi z rąk!
Wstałam i wzięłam tacie butelkę wody z rąk. Postawiłam ją na podłodze obok łóżka, a zaraz obok stanęły butelki coli. Zapanowała chwila niezręcznej ciszy.
- Więc jak się masz tato? - zapytałam w końcu.
- A całkiem ok, a ty? - odparł.
- Też w porządku - powiedziałam.
W tym momencie mama wyszła z łazienki. W milczeniu wyszliśmy z pokoju i zaraz potem już byliśmy tuż przed hotelem. Udaliśmy się w kierunku plaży. Kilka minut później znów czułam ciepły piasek między palcami i słyszałam szum fal. To było takie piękne uczucie, uwielbiałam je. Podeszliśmy trochę bliżej morza.
- Tutaj rozłóżmy koc. Chcę się dzisiaj opalać - stwierdziła mama.
- Ok - odpowiedziałam.
Wyjęłam fioletowy koc z torby i rozłożyłam na piasku. Mama powoli usiadła na nim, ściągnęła ubrania, pod którymi miała niebieski kostium kąpielowy i położyła się. Tata zrobił to samo. Oboje leżeli sobie tak spokojnie. Ci ludzie są takimi dobrymi rodzicami, a teraz będą mieć także drugie dziecko. To w sumie niesamowite. Tak ładnie ze sobą wyglądają. Mam wspaniałą rodzinę.
- Idę przejść się wzdłuż brzegu i pomoczyć nogi - oznajmiłam.
- W porządku, ale nie odchodź za daleko - stanowczo stwierdził tata.
- Ok - rzuciłam i poszłam w kierunku morza.
Podeszłam blisko i poczułam zimną wodę między palcami, która wypłukała cały piasek. Rozejrzałam się. Plaża wyglądała tak jak zwykle. Przeszłam się powoli wzdłuż brzegu, tam i z powrotem. Po około godzinie spacerowania usiadłam pod jakimś drzewem niedaleko piasku, wyjęłam telefon i wybrałam numer Roxy.
- Halo? - usłyszałam głos przyjaciółki po dwóch sygnałach.
- Cześć Roxy, jak się masz? - zapytałam.
- W sumie lepiej - powiedziała. Ulżyło mi.
- To dobrze - odpowiedziałam.
- A ty jak się miewasz? - mówiła - miałaś mi coś powiedzieć, pamiętasz? O co chodzi?
- No tak, więc słuchaj. Moja mama jest w ciąży. Będę starszą siostrą - wyrzuciłam z siebie.
- Co? - spytała z lekkim niedowierzaniem w głosie Roxana.
- Właśnie to, będę siostrą, Roxy. Akceptuję tę sytuację, ale nadal obawiam się jak to będzie - wyznałam.
- Nie dziwię się. Powiedz, czego dokładnie się obawiasz? - troskliwie zapytała Roxana.
- Boję się, że rodzice skupią całą swoją uwagę na dziecku, a ja przestanę cokolwiek znaczyć. Nie chcę stracić tego co mam, czyli kochających rodziców - przyznałam.
- Ależ Lacey, Twoi rodzice strasznie Cię kochają. Zawsze Ci tego zazdrościłam. Dla nich będziesz córką i zawsze będą Cię kochali, nieważne ile jeszcze dzieci się pojawi - mówiła Roxana. Ona naprawdę wiedziała jak podnieść mnie na duchu.
- Masz rację. Dziękuję, na Ciebie zawsze można liczyć - rzekłam.
- Nie ma za co. Od tego mamy siebie, prawda? - Roxy lekko się zaśmiała.
- Owszem - odpowiedziałam z równie lekkim uśmiechem.
- Wiesz, będę musiała kończyć. Trzymaj się - przyjaciółka pożegnała się i rozłączyła.
Wróciłam do rodziców. Zabraliśmy nasze rzeczy i wróciliśmy do pokoju. Wykąpałam się i położyłam spać. Wszystkie kolejne dni były takie same. Chodziliśmy na plażę, kąpałam się w morzu i spacerowałam, a wieczorem po krótkiej kąpieli zapadałam w głęboki sen. Czas mijał mi szybko, czułam się dobrze, ale niestety w końcu nadszedł ten przykry, ostatni dzień. Obudziłam się rano, ubrałam i wyszykowałam, ale nadal nie byłam gotowa do wyjścia. Było mi przykro, bo wiedziałam, że idę nacieszyć się tym miejscem po raz ostatni.

środa, 12 sierpnia 2015

∞ 5 rozdział ∞

Opuściłam restaurację i ruszyłam w stronę wyjścia z hotelu. W głowie miałam jeden wielki bałagan. Moje uczucia były mieszane, a ja nie wiedziałam, czy się cieszyć czy rozpaczać. Na pewno w życiu, zarówno moim jak i rodziców, zajdzie wielka zmiana. Szłam powoli w kierunku plaży. Widziałam wzburzone morze, błękitne fale. Jakaś para spacerowała razem trzymając się za ręce. Poczułam piasek między palcami. Przemierzałam powoli plażę, idąc wzdłuż brzegu, blisko wody. Bałam się, że mama mnie odrzuci. Pokocha młodsze dziecko bardziej ode mnie. Przestanę się liczyć. Zawsze czułam się kochana przez rodziców, a tu nagle pojawiły się takie myśli. Nie wiem, dlaczego, ale się tego obawiałam. Z drugiej strony będę starszą siostrą. Lubię dzieci. Mogłabym zaopiekować się młodszym rodzeństwem, wykazać się odpowiedzialnością, zdobyć nowe umiejętności. Mama i tata się cieszą, więc ja też powinnam. Jestem ich pierwszym dzieckiem i zawsze będę. Może jednak nasze relacje pozostaną takie same. Nie powinno być tak źle. Postanowiłam więc zaakceptować sytuację i czekać na rozwój wydarzeń. Zaszłam już dosyć daleko i stwierdziłam, że powinnam wracać. Zawróciłam więc. To miejsce jest takie piękne. Czułam ciepły piasek między palcami, słyszałam szum fal. Wieczorem na plaży było cicho i spokojnie. Rodziny z młodszymi dziećmi wróciły już do hoteli, nikt więc nie hałasował, zostali tutaj tylko spacerowicze tacy jak ja. To piękne miejsce. Każdy pobyt tutaj mnie zmienia. Wyjeżdżam stąd zawsze jako inna, nieco odmieniona osoba. Ten widok zawsze skłania mnie do przemyśleń, dochodzę do różnych wniosków. Tutaj się zmieniam. Tym razem będzie tak samo. Wyjadę stąd z perspektywą nowości w moim codziennym życiu. Stoję przed rzeczą dotąd mi nie znaną. To ciekawi, ale zarazem wzbudza obawy. Ja już akceptuję sytuację. Wiem, że będzie dobrze. Musi być. Powoli dochodzę z powrotem do hotelu. Otwieram ciężkie drzwi i idę w kierunku schodów.  Wsadziłam klucz do zamka i weszłam do naszego pokoju. Rodzice oglądali jakiś program w telewizji.
- Wróciłam! - poinformowałam krótko.
- Lacey, chodź tutaj, usiądź z nami - poprosił tata.
- Ok - odpowiedziałam i podeszłam. To nie brzmiało jak prośba.
- Jak się czujesz? - zapytała mama.
- Dobrze - powiedziałam. To była prawda.
- Martwimy się o Ciebie, skarbie. Myślałaś o naszej rozmowie w czasie kolacji? - zapytał tata.
- Myślałam. Doszłam do wniosku, że cieszę się razem z wami. Będzie ciekawie. Wiem, że nasze życie się zmieni, ale będzie fajnie. Zostanę starszą siostrą - wyznałam.
- Dobrze, że zaakceptowałaś sytuację. Będzie wspaniale! - mama powiedziała z uśmiechem.
Odwzajemniłam uśmiech.
- Coś jeszcze? Robi się późno. Chcę iść się wykąpać i położyć - dodałam.
- To wszystko, skarbie. Miłej kąpieli - rzucił tata.
Uśmiechnęłam się raz jeszcze. Podeszłam do walizki, wyjęłam z niej niebieską koszulę nocną i ruszyłam w kierunku łazienki. Weszłam, położyłam koszulę na pralce i rozebrałam się. Napełniłam wannę wodą i usiadłam. Woda była gorąca. Rozejrzałam się. Wnętrze pokryte było błękitnymi kafelkami. W rogu stała wanna, w której siedzę, zaraz obok pralka, a nieco dalej umywalka i toaleta. Na wprost mnie powieszono wieszak na ręczniki. Zanurzyłam się w wodzie i przymknęłam oczy. Czułam ciepło na całym ciele. Odprężyłam się. Pierwszy dzień już za mną. Tutaj jest naprawdę wspaniale. Pół godziny później wyszłam z wanny, wytarłam swoje ciało pomarańczowym ręcznikiem, ubrałam koszulę i wyszłam z łazienki. Sięgnęłam po brązową gumkę do włosów, która leżała na szafce i związałam włosy w wielki kucyk. Na tej samej szafce leżała kartka. Wzięłam ją powoli do ręki i przeczytałam. ''Wyszliśmy z tatą na wspólny spacer, wrócimy niedługo. Zjedz coś i idź spać. Kochamy Cię, mama''. Zostałam więc sama. Położyłam się w łóżku i nie wiedząc kiedy po prostu zasnęłam. Obudziłam się następnego dnia o godzinie 9:00. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się.
- Dzień dobry - powiedziałam, zauważając rodziców pijących kawę w kuchni.
- Cześć Lacey. Kiedy wczoraj wróciliśmy już spałaś - powiedziała mama.
- Nawet nie wiem kiedy zasnęłam - rzekłam wstając z łóżka.
Podeszłam do blatu kuchennego, wyjęłam z szafki kubek i nalałam sobie kawy z dzbanka.
- Co ciekawego będziemy dzisiaj robić? - zapytałam.
- Może pojedziemy do wesołego miasteczka, a potem pójdziemy na lody, tak jak wtedy, kiedy byłaś mała? - zaproponowała mama.
- Mamo, to świetny pomysł, ale wciąż zapominasz, że nie jestem już taka mała. Za rok będę pełnoletnia - odpowiedziałam.
- Wiem, niestety jesteś coraz starsza - stwierdził tata.
- Cóż, młodsza raczej nie będę - dodałam, a potem wszyscy zaśmialiśmy się. Odłożyłam kubek. Wyjęłam z torby ubrania na dzisiaj i ruszyłam do łazienki. Zamierzałam ubrać czarne spodnie i brązową koszulkę z pomarańczowym kwiatem, a do tego jasnobrązowe sandałki z koralikiem, który wyglądał jak mały bursztyn. Przebrałam się, uczesałam włosy i lekko pomalowałam rzęsy. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam naprawdę dobrze. Wróciłam z powrotem do pokoju. Usiadłam na krześle i spojrzałam na telefon. Dostałam wiadomość od Roxy.
- Miłego dnia. Jak się masz? - napisała przyjaciółka.
- Tobie również, u mnie wszystko w porządku. Muszę później coś Ci powiedzieć, to naprawdę zaskakująca wiadomość. A ty jak się trzymasz? - odpisałam.
- Zadzwoń kiedy znajdziesz chwilę czasu, ok? Też mam Ci coś do powiedzenia - dosłownie po paru sekundach dostałam odpowiedź.
- Ok, na pewno zadzwonię - odpisałam.
Ciekawe o co chodzi Roxy. Muszę później się do niej odezwać.
- Lacey, wychodzimy, chyba idziesz? - zawołał tata.
- Już idę, zaczekajcie na dole, zejdę do 5 minut - odkrzyknęłam.
- Tylko szybko! - dodał tata.
Rodzice wyszli, a drzwi za nimi trzasnęły. Powoli wstałam, wzięłam torbę, wrzuciłam do niej telefon i ruszyłam do drzwi. Po chwili byłam na korytarzu. Zamknęłam drzwi pokoju, zeszłam po schodach i już byłam na dole. Zauważyłam rodziców. Oglądali rzeźbę, która przedstawiała zgiętą w pół kobietę. Była dziwna i mnie osobiście się nie podobała. Mama i tata na pewno oglądali ją z nudów.
- Jestem - krzyknęłam i podeszłam do rodziców.
- Więc chodźmy - powiedział tata.
Wyszliśmy z hotelu prosto na parking. Odnaleźliśmy nasz samochód. Wsiedliśmy wszyscy, a już po chwili tata ruszył. Pamiętam te tereny. Byłam tutaj 7 lat temu, kiedy razem z rodzicami przyjechaliśmy tu na wakacje, czyli dokładnie tak jak teraz. Dzisiaj znowu będę dziesięcioletnią dziewczynką i podobała mi się ta myśl. Tęskniłam czasem za dzieciństwem, za długimi i beztroskimi dniami. Niestety one nie wrócą. Teraz muszę się zmierzyć z prawdziwą rzeczywistością. Przemierzaliśmy długie ulice, wszystkie były podobne jedna do drugiej. Kilka minut później tata zatrzymał samochód i wysiedliśmy. Za ogrodzeniem ujrzałam karuzele, diabelskie młyny, kolejki górskie, domy strachów i lodziarnie. Czułam się jak dziesięciolatka. Podeszliśmy do kasy. Rodzice wykupili bilety na cały dzień. Weszliśmy na teren miasteczka. Najpierw poszłam z tatą na dużą karuzelę, potem z mamą do domu strachów, a później sama przejechałam się kolejką górską. Było beztrosko i bardzo wesoło. Po około trzech godzinach zmęczeni wybraliśmy stolik w lodziarni, która mieściła się na wykonanym z drewna statku,  chociaż nie był on prawdziwy.  Mama zamówiła lody waniliowe, tata czekoladowe, a ja truskawkowe. Usiedliśmy na drewnianych krzesłach zajadając lody.
- To naprawdę fajny dzień - powiedziałam.
- Zgadzam się - odparła mama.
- Lubię nasze wspólne wyjazdy, są takie wesołe. Czuję się znowu jakbym miała 10 lat - ciągnęłam.
- Pamiętam tamten wyjazd. Twój pierwszy. Byłaś wtedy taka nieśmiała, ale koniec końców podobało Ci się - mówiła mama. Tata był zajęty jedzeniem swoich czekoladowych lodów.
- No bo tutaj jest naprawdę super. Może i jestem nieco starsza, ale nadal dobrze się bawię - dodałam i sama też zajęłam się jedzeniem.
Spędziliśmy jeszcze kilka godzin korzystając z atrakcji, a potem zmęczeni wróciliśmy do hotelu. Po wejściu do pokoju rzuciłam się na łóżko i od razu zasnęłam, nie zdążyłam nawet się wykąpać. Mimo wszystko to był świetny dzień. Ciekawe, co mnie jutro czeka. Mam nadzieję, że coś równie przyjemnego.

niedziela, 9 sierpnia 2015

∞ 4 rozdział ∞

Ruszyłam w stronę hotelu. Starałam się zapamiętać wszystko co widzę, każdy szczegół. Widziałam małżeństwa z dziećmi, kilka zakochanych par, a nawet samotnych ludzi, takich jak ja. Nigdy nie byłam w poważnym związku. Nigdy nikogo nie kochałam. Nagle usłyszałam, że w torebce dzwoni mi telefon. Wyrwałam się z zamyślenia, wyciągnęłam go i spojrzałam na ekran. To była Roxana. Czyżby się stęskniła?
- Cześć, Roxy - powiedziałam radośnie, kiedy tylko odebrałam.
- Witaj Lacey. Jak się miewasz? - zapytała nieco ponurym głosem, co mnie zmartwiło.
- Wszystko w porządku, a jak u Ciebie? - spytałam zaniepokojona.
- Chyba ok, tylko jest mi troszkę smutno - odpowiedziała cicho.
- Co się stało? - martwiłam się coraz bardziej.
- Mój pies, Tofik, ma raka. Dowiedziałam się o tym dwie godziny temu. Płakałam. Martwię się. Poza Tobą on jest moim najlepszym przyjacielem. Boję się, że go stracę. Nawet mamie jest smutno. Przepraszam, że Ci przeszkadzam, bo wiem, że to Twój szczęśliwy wyjazd, ale potrzebowałam się wygadać - wyznała.
- Jeju, Roxy, tak mi strasznie przykro. Jestem pewna, że weterynarz spróbuje pomóc Tofikowi. Ma jakiś pomysł, prawda? - byłam w szoku. Z jednej strony Roxy troszkę za bardzo dramatyzowała, a z drugiej wiem, ile to zwierzę dla niej znaczy. Starałam się ją zrozumieć.
- Chyba ma jakiś pomysł. Myślę, że spróbuje go leczyć. Zobaczymy, co z tego będzie. Smutno mi po prostu, bo nie lubię, gdy ktoś dla mnie ważny cierpi - odpowiedziała Roxy.
- Rozumiem, kochana. Ale jestem pewna, że weterynarz coś wymyśli, to dobry lekarz. Bądź przy Tofiku. To silny i dobry piesek i na pewno go nie stracisz. Głowa do góry, Roxy! - starałam się ją pocieszyć, chociaż wiedziałam, że może nie być tak dobrze. Kilka lat temu moja mama także straciła psa. Zwierzęta czasem znaczą dla kogoś tyle, ile mógłby znaczyć drugi człowiek.
- Dziękuję za wsparcie, Lacey. Zawsze mogę na Ciebie liczyć. Już mi lepiej. Muszę kończyć. Baw się dobrze, papa - rzekła Roxana i rozłączyła się.
Przez chwilę stałam w miejscu. Dopiero po kilku sekundach zebrałam się w sobie i szłam dalej. Roxana była dla mnie bardzo ważna i zawsze martwiłam się jej problemami.
W końcu doszłam do hotelu. Otworzyłam drzwi, weszłam do środka i ruszyłam w kierunku schodów. Szłam powoli po drewnianych stopniach do góry. Otaczały mnie czerwone ściany. Wnętrze prezentowało się ładnie, było urządzone dość gustownie. Doszłam na swoje piętro i ruszyłam w kierunku pokoju. Wyjęłam klucz z torebki i weszłam. Rzuciłam torbę w kąt i opadłam na łóżko.  Miałam w głowie lekki bałagan. Myślałam o Roxy, o rodzicach, o tym co mnie czeka w przyszłym roku szkolnym i o tajemniczym chłopaku. Zastanawiam się, jak ma na imię, ile ma lat, choć na oko można stwierdzić, że jest w moim wieku lub rok starszy. On mi się spodobał. Uświadomiłam to sobie dopiero teraz. To było krótkie spotkanie, ale wystarczyło. Nie kojarzę go ze szkolnych korytarzy, ale to nic. Ze świata rozmyślań wyrwał mnie głos mamy.
- Lacey, dobrze się czujesz? Wyglądasz na zmartwioną - zapytała z troską w głosie mama.
- Wszystko jest dobrze, mamo - uśmiechnęłam się. To była prawda. Nie jestem zmartwiona. To mój wyjazd i nie mogę myśleć o tym, co czeka mnie po powrocie do domu. Muszę się odciąć od monotonnej codzienności w moim mieście.
- Przebiorę się tylko i możemy iść na kolację - oznajmiła mama. Wyjęła ze swojej torby czarną bluzkę i jeansy, a potem ruszyła w stronę łazienki.
Zostałam w pokoju z tatą, ale i on wyszedł, aby wykonać jakiś ważny telefon. Napisałam smsa do Roxany.
- Wszystko ok? - napisałam.
- Chyba tak - odpisała po kilku sekundach.
Ulżyło mi. Roxana jest dla mnie bardzo ważna i nie wiem co bym zrobiła, gdybym jej nie było. Po około dwóch minutach wrócił tata i zajął miejsce na swoim łóżku.
- To łóżko jest takie wygodne. Lubię to miejsce - odezwał się tata.
- Tak, też mi się tu podoba - odpowiedziałam.
- Lacey, wszystko w porządku, prawda? - zapytał.
- Tak, oczywiście, dlaczego pytasz? - rzekłam.
- Momentami wydajesz się rozkojarzona, zmartwiona, troszkę smutna. Ale jeśli mówisz, że wszystko dobrze... - stwierdził tata.
- Tato, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jestem szczęśliwa - zapewniłam go.
W tej samej chwili mama wyszła z łazienki. Wyglądała ślicznie. Miała na sobie czarną bluzkę, jeansy i buty na koturnie. Jej blond włosy luźno opadały na ramiona. Pomimo swojego wieku wyglądała dość młodo i była bardzo ładną kobietą. Uśmiechnęłam się. Tata podszedł do mamy i razem wyszli z pokoju. Ruszyłam za nimi. Przypomniałam sobie jednak, że zapomniałam torby.
- Mamo, tato, muszę wrócić się po torbę. Dołączę do was na dole - powiedziałam.
- W porządku, pośpiesz się - odpowiedziała mama.
Wróciłam się do pokoju szukając wzrokiem torebki. Leżała pod łóżkiem. Wzięłam ją, zamknęłam pokój na klucz i pośpiesznie ruszyłam w kierunku schodów. Gdy byłam już na dole rodzice rozmawiali z obsługą hotelu. Śmiali się z czegoś. Podeszłam do nich, kiedy skończyli.
- Jestem - oznajmiłam.
- Wspaniale, a więc chodźmy - odpowiedziała mama.
Poszliśmy w kierunku restauracji. Przy wejściu powitał nas dobrze ubrany kelner. Ściany były kremowe, a co jakiś czas zawieszono bogato ozdobione maski. Stoły i krzesła zrobione zostały z drewna. Całość dobrze się prezentowała. Wybraliśmy stolik z samego tyłu sali i usiedliśmy. Ten sam kelner przyniósł nam menu. Mama zamówiła kurczaka z sałatką, tata pierogi z kapustą i grzybami, a ja rybę z frytkami.
- Lacey, razem z tatą musimy coś ci powiedzieć. To ważne. Czekaliśmy z tym trochę, bo chcieliśmy, aby to była wyjątkowa chwila. Czyli właśnie teraz - zaczęła mama.
- W porządku, o co chodzi? - zapytałam zaciekawiona.
- Jestem w ciąży. Będziesz mieć rodzeństwo, kochanie - odpowiedziała mama.
- Co? - spytałam z niedowierzaniem. Mama jest w ciąży. To wyjaśnia dlaczego przed wyjazdem często źle się czuła. Będę mieć rodzeństwo. Już nie będę jedyną, ukochaną córeczką mamusi. Bałam się, że dziecko będzie dla rodziców ważniejsze niż ja. Nie wiedziałam, jak zareagować. To miało złe i dobre strony. Będę siostrą. Ale i względy rodziców przejdą na moją siostrę lub brata. Moje uczucia były bardzo mieszane. Postanowiłam się opanować, przemyślę wszystko później.
- Cóż...to dobrze. Jeśli wy się cieszycie, to ja też - powiedziałam.
W tym samym czasie kelner przyniósł jedzenie. Zjedliśmy w milczeniu, a potem rozeszliśmy się. Rodzice wrócili do pokoju, a ja zdecydowałam, że pójdę się przejść na wieczorny spacer po plaży. Potrzebowałam trochę czasu dla siebie, żeby wszystko przemyśleć.

środa, 5 sierpnia 2015

∞ 3 rozdział ∞

Otworzyłam drzwi samochodu i moim oczom ukazał się dość duży, żółty, ekskluzywny hotel o nazwie "Jawor". Wciągnęłam powietrze do płuc i rozejrzałam się. Znów byłam w moim ukochanym miejscu.
- Na pewno spędzę tutaj cudowne dni. – pomyślałam i ruszyłam za rodzicami w stronę wejścia do hotelu.
Po zameldowaniu i otrzymaniu kluczy do pokoju, pospieszyłam na górę, nie mogąc nacieszyć się widokiem mojego ukochanego pokoju. Wszystko wyglądało tak samo jak rok temu, nic nie uległo zmianie. Poczułam się bardzo szczęśliwa, że znowu jestem w miejscu, które jest dla mnie drugim domem.
Usiadłam na brązowej kanapie i rozejrzałam się. Pokój był duży, wyposażony w kuchenkę, niewielką łazienkę z wanną, wygodne łóżka, dwie jasnobrązowe szafy i drewniany stół. Rodzice wnosili resztę naszych rzeczy, a ja siedziałam i czekałam, aż wreszcie pójdziemy na plażę. Przez cały rok brakowało mi piasku między palcami, zimnej wody, błękitu fal.
Po godzinie rozpakowywania się rodzice oznajmili, że idziemy na plażę. Natychmiast pobiegłam się przebrać i po minucie czekałam już przy wyjściu. Byłam bardzo podekscytowana i chciałam jak najszybciej pójść na plażę, jednak moi rodzice nie mieli wcale zamiaru się spieszyć. Postanowiłam więc, że przejdę się sama.
- Mamo, tato! – zawołałam zniecierpliwiona.
- Już, już idziemy. – odpowiedzieli w tym samym czasie.
- Przejdę się sama, okey?
- Poczekaj skarbie, minuta Cię nie zbawi. – oznajmiła mama, a tata zaśmiał się pod nosem.
- Właśnie, że zbawi. Chcę już być na plaży, jest idealna pogoda na kąpiel! – odpowiedziałam zirytowana i po chwili dodałam – Znam okolicę jak własną kieszeń, pójdę sama, a Wy dołączycie za chwilę. – odparłam i wyszłam z hotelu.
Słońce ostro dawało się we znaki. Poczułam pragnienie, wyciągnęłam więc ze swojej szmacianej torby butelkę wody. Upiłam łyka i schowałam butelkę z powrotem.
Przeszłam jeszcze jedną ulicę i moim oczom ukazał się najpiękniejszy widok – morze. Ujrzałam wielką wodę, ciągnącą się gdzieś daleko. Na piaszczystej plaży było dzisiaj niewiele osób, co bardzo mi się podobało, ponieważ nienawidziłam tłumów. Nieco dalej od miejsca, w którym stałam, jakaś para opalała się na pomarańczowym ręczniku. W wodzie małe dziecko wesoło chlapało swojego tatę. To był wspaniały widok. Cały rok czekałam na tę chwilę. Ściągnęłam klapki i zanurzyłam stopy w gorącym od słońca piasku. Pobiegłam i chwilę później znalazłam się już przy brzegu. Rozejrzałam się w lewo, później w prawo, nie mogąc się nacieszyć. W pewnym momencie fala przybiła do brzegu, pozostawiając na moich stopach przerażający chłód i zimno.
Odeszłam od morza, wyciągnęłam fioletowy koc z torby, rozłożyłam go na piasku i usiadłam. Ponownie rozejrzałam się dookoła. Czułam się dobrze, naprawdę dobrze. Nagle przez myśl przeszedł mi tajemniczy chłopak. Nie wiedziałam dlaczego, ale pojawiał się i znikał w moich myślach. Ze świata rozmyślań wyrwał mnie głos mamy.
- Lacey, tu jesteś! - powiedziała, patrząc na mnie z uśmiechem.
- Przepraszam, że wyszłam wcześniej, ale nie mogłam się doczekać, aż zobaczę moje ulubione miejsce. - Tłumaczyłam się.
- Nie ma problemu, rozumiemy. Wiemy z tatą, że uwielbiasz to miejsce. Zasłużyłaś na ten wyjazd, kochanie. Ciężko pracowałaś cały rok. Kochamy Cię i jesteśmy z Ciebie bardzo dumni, pamiętaj. - Mama jeszcze raz się uśmiechnęła, po czym poszła za tatą w kierunku morza.
Zostałam sama. Rodzice postanowili się wykąpać. Nie wiedziałam co robić, więc wyciągnęłam notatnik i zaczęłam zapisywać wszystko, o czym myślę. ''Roxy, plaża, wakacje, woda, piękno'' wypisywałam po kolei. I nagle zauważyłam, że dopisałam coś jeszcze. ''Tajemniczy chłopak''. Dlaczego bez przerwy o nim myślałam? Nawet go nie znam. Zaczynało mnie to niepokoić. Schowałam notatnik z powrotem do torby, ściągnęłam sukienkę, pod którą miałam swój jasnoniebieski strój kąpielowy i pobiegłam do wody.
Stałam na brzegu z zanurzonymi stopami. Woda była zimna, jednak postanowiłam zrobić kilka kroków w przód, zanurzając się aż po same kolana. Aby szybciej się zahartować, polewałam ciało wodą. Gdy nie odczuwałam już zimna, zanurzyłam się i zaczęłam beztrosko unosić na wodzie. Rzadko czuję się tak dobrze, jak teraz. Woda, choć zimna, była wspaniała. Powoli popłynęłam w kierunku rodziców.
- Tu jesteś, Lacey! - wykrzyknęła z uśmiechem mama, kiedy mnie zobaczyła.
- Woda jest wspaniała, prawda? - powiedziałam.
- Troszkę za zimna, ale może być. - Wtrącił tata.
Wszyscy zaśmialiśmy się. Tak bardzo kocham mamę i tatę. Cieszę się, że spędzamy te chwile razem.
- Może wrócimy do pokoju, przebierzemy się i pójdziemy do restauracji na dobrą kolację? - zapytała mama.
- W porządku, chyba możemy iść. - odpowiedziałam.
Tak naprawdę chciałam jeszcze zostać, ale nie mogłam sprawić mamie przykrości, więc postanowiłam, że pójdę. Faktycznie, byłam nieco głodna.
Powoli dopłynęliśmy do brzegu. Znów poczułam ciepły piasek między palcami. Szłam powoli za rodzicami w kierunku naszego koca, który zdążył się nagrzać, ponieważ cały czas był w słońcu. Wytarłam się zielonym ręcznikiem, założyłam z powrotem sukienkę, wzięłam torbę, zwinęłam koc i ruszyłam w stronę hotelu.
- Spotkamy się w pokoju, dobrze? - powiedziałam patrząc na mamę.
- W porządku, tylko uważaj na siebie. Do zobaczenia! - odpowiedziała.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

∞ 2 rozdział ∞

Witam! Z tej strony Lacey. W tym roku skończyłam 17 lat. Moje życie składa się z tych samych czynności, które wykonują inne dziewczyny w moim wieku. Szkoła, chłopaki, przyjaciółki, randki. Rok szkolny skończył się dla mnie wyśmienicie. Miałam dobre oceny i w nagrodę rodzice obiecali zabrać mnie we wakacje nad morze. Uwielbiam tam jeździć. Pooddychać świeżym jodem, pozbierać muszelki, codziennie chodzić nad morze i patrzyć się w nieznany horyzont. Mogłabym tam zamieszkać. Mój wzrost nigdy nie sprawiał mi problemu. Mierzę 168 centymetrów. Moja koleżanka mówi, że jestem wysoka, bo sama mierzy zaledwie 160 cm. Nigdy nie miałam też problemu z płcią przeciwną. Z chłopakami dogaduję się bardzo dobrze. Nasze kontakty są na wysokim poziomie. Często chodzę z nimi po mieście i bawimy się w najlepsze. Roxy, moja przyjaciółka, mówi, że jest ze mnie typowa "chłopczyca", na co ja oczywiście zaprzeczam. Z rodzicami żyję w zgodzie. Jednak ich praca wymaga ciągłej nieobecności w domu, dlatego rzadko ich widuję. Specjalnie dla mnie wzięli urlop, aby spędzić ze mną jak najwięcej czasu przez wakacje. Przez moją nieustępliwą alergię nie mogę zaopiekować się żadnym zwierzakiem. Gdy byłam mała marzyłam o małym kotku z wstążeczką na szyi, ale gdy tylko mama dowiedziała się o mojej alergii - stanowczo zabroniła przebywania z jakimikolwiek zwierzętami. Dlatego gdy przychodzę do Roxany, która ma trzy koty i dwa psy, zwykle zamyka je w osobnym pokoju.
 


Usiadłam na łóżku i zastanawiałam się, co dalej zrobić. Przez myśl przemknął mi tajemniczy chłopak grający w piłkę. Szybko jednak odgoniłam te myśli i sięgnęłam po książkę.
Była to książka pt. Wichrowe Łąki''. Strasznie mnie zaciekawiła i zanim się obejrzałam było już ciemno. Stwierdziłam, że czas się umyć i położyć spać, gdyż nazajutrz czeka mnie wymarzony wyjazd. Umyłam się i położyłam spać. 
Rano usłyszałam cichutki głos, mówiący ''Lacey , Lacey pora wstawać!''. Stała nade mną mama, drobniutka, szczupła blondynka z promiennym uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry, mamo - odwzajemniłam uśmiech.
- Wstawaj, kochanie, wyjeżdżamy za 15 minut! - powiedziała mama, uśmiechnęła się raz jeszcze i wyszła.
Pośpiesznie wstałam z łóżka. Rozejrzałam się po pokoju. Moje drewniane meble idealnie komponowały się z pomarańczową, świeżo malowaną ścianą. W rogu stało moje biurko, a na nim pełno zeszytów, kredek, ołówków, notatek i rysunków. Uwielbiam ten pokój, jednak teraz muszę go zostawić. Szybko odrzuciłam rozmyślania na bok, sięgnęłam po leżące na krześle, przygotowane dzień wcześniej na podróż, ubrania. Ruszyłam w stronę łazienki. Założyłam kremową sukienkę, która obszyta była złotymi nitkami. Uczesałam włosy, włożyłam kolczyki zrobione z koralików i bursztynów, które kupiłam nad morzem rok temu. ''To będzie wspaniały wyjazd'' pomyślałam. Ostatni raz spojrzałam na siebie w lustrze, wróciłam do pokoju po walizki i czym prędzej zbiegłam na dół, gdzie już czekała na mnie mama. Włożyłam kremowe, pasujące do sukienki, sandałki i wyszłam z domu. Mama zamknęła dom i także ruszyła w stronę samochodu. Ja jak zwykle siedziałam z tyłu i miałam dużo miejsca dla siebie.
- To będzie dobrze wykorzystany czas - stwierdził tata, kiedy tylko ruszyliśmy.
- Na pewno, w końcu spędzimy trochę czasu razem. Mam wyrzuty sumienia, że przez pracę tak rzadko widujemy Lacey. Chyba się nie gniewasz, kochanie? - z troską w głosie zapytała mama.
- Oczywiście, że nie, mamo. Bardzo Was kocham. - Odpowiedziałam z uśmiechem, po czym włożyłam słuchawki do uszu.
Słuchałam muzyki całą drogę. Myślałam o wielu rzeczach. Przez myśl przeszedł mi znowu tajemniczy chłopak, jednak wiedziałam, że to mój wyjazd i nie mogę się skupiać na takich głupotach. Podróż minęła szybko. Byłam wniebowzięta, gdy tata zatrzymał samochód przed hotelem.
 

niedziela, 2 sierpnia 2015

∞ 1 rozdział ∞


Było upalne lato, początek wakacji. Szósty dzień lipca. Obudziłam się wcześnie rano, co bardzo mnie zdziwiło, bo zazwyczaj spałam do późna i nikt ani nic nie było w stanie mnie obudzić. Rodzice jeszcze spali, dlatego po cichutku wstałam z łóżka, rozczesałam włosy i ubrałam się. Jutro był dzień naszego wyjazdu nad morze. Postanowiłam zacząć się pakować a ponieważ zawsze miałam problem, które rzeczy ze sobą zabrać, a których nie, miałam aż 3 wielkie torby i brałam ze sobą całą szafę. Nie lubiłam się pakować, zawsze przychodziło mi to z trudem. Jednak po dwóch godzinach skończyłam i wreszcie miałam czas, aby zadzwonić do najlepszej przyjaciółki. Podeszłam do szafki, na której leżał telefon. Wystukałam na ekranie numer do Roxany. Odebrała po trzecim sygnale. Przywitałam się z nią i opowiedziałam podekscytowana o jutrzejszym wyjeździe.
Z Roxy znałyśmy się od przedszkola i byłyśmy nierozłączne. Minęła godzina, zanim wszystko jej opowiedziałam. Niestety szybko musiała kończyć i zająć się młodszym rodzeństwem. Postanowiłam więc posprzątać u siebie w pokoju, ponieważ panował lekki bałagan. Szybko pościeliłam łóżko, poukładałam ubrania w szafie i zeszłam na dół. Zobaczyłam jak mama krząta się po kuchni i nie wie, w co włożyć ręce. Przywitałam się i zaoferowałam swoją pomoc, jednak ta podziękowała i odpowiedziała z uśmiechem, abym zajęła się sobą. Wyciągnęłam z lodówki mleko i zrobiłam sobie płatki kukurydziane. Po zjedzeniu śniadania oznajmiłam, że idę się przejść. Aby umilić sobie spacer, wzięłam ze sobą słuchawki i słuchałam swoich ulubionych piosenek. Nie wiedziałam dokładnie, gdzie chcę pójść. Szłam prosto przed siebie i cieszyłam się wakacjami. Niedaleko mojego domu znajdował się park, był tam plac zabaw dla dzieci, boisko i dużo ławeczek. Szybko dotarłam na miejsce i usiadłam w cieniu drzew. Obserwowałam bawiące się dzieci i po chwili poczułam, jak wszystko dookoła zniknęło. Jestem tylko ja i nic poza mną. W pewnej chwili ocknęłam się i powróciłam do rzeczywistości. Poczułam lekkie uderzenie, spojrzałam pod nogi i zobaczyłam piłkę. Chwilę później podbiegł do mnie nieznajomy chłopak. Zbadałam go wzrokiem, był całkiem przystojny. Zapytał, czy oddam mu piłkę. Byłam w niego tak wpatrzona, że musiał powtórzyć pytanie, żebym w końcu mu ją oddała. Uśmiechnął się i odszedł grać dalej. Odprowadziłam go wzorkiem, popatrzyłam przez chwilę jak gra i wolnym krokiem wróciłam do domu. W drodze powrotnej dostałam sms-a od Roxany:
- Spotkamy się?
Odpisałam jej w ciągu minuty z uśmiechem na twarzy.
- Jasne, wpadnij do mnie za 15 minut.
Wróciłam do domu i poszłam do swojego pokoju. Odświeżyłam się i czekałam na przyjście przyjaciółki.